czwartek #1
DZIEŃ PIERWSZY
Nie używam czcionek, nie chcę żęby wyglądało to schludnie tylko prawdziwie czyli prosto, minimalistycznie do bólu. Sama zawartość tego co tu zobaczysz to tylko wycinek z mojego życia, jakaś prosta próba wytłumaczenia tego dlaczego tutaj jestem.
Zacznijmy.
Pamięta ktoś moment w życiu, w którym uświadamiamy sobie bycie dorosłym człowiekiem? Nie pełnoletnim a dorosłym, kimś kto podejmuje decyzje mające wpływ na dalsze relacje z innymi. Jedna sekunda warta więcej niż wszystko co możemy oddać i w tej jednej chwili dostajemy uderzenie, cios tak silny, jak coś..... Chyba każdy tutaj szuka porównania bo to dosyć ciężkie gdy nie masz odniesienia do czegokolwiek. Wzloty, upadki, zastoje, marazmy i jeszcze inne słowa albo określenia są zupełnie normalne ale wydaje mi się.... znaczyyyy..... już teraz jestem pewien, że zbyt częste powtarzanie się jednego z nich może prowadzić do wariactwa/szaleństwa. Tu uprzedzam, że nie jestem żadnym psychologiem czy innym specjalistą w tym kierunku a tylko dzielę się swoim spostrzeżeniem.
Kontynuując, stoję właśnie w takim miejscu. Budzę się i uświadamiam sobie, że nie wiem co dalej. Pracuje dzień i noc ale mam z tego nic, chyba jestem robotem, do którego właśnie zaczynają trafiać emocje, coś jak w tym filmie z Robinem Williamsem "Bicentennial Man". Chęć zbudowania wszystkiego od nowa przyporwadziła mnie tutaj i czuje, że muszę w końcu coś zmienić.
Zawsze miałem problem z zakończeniem więc nie kończę.